Komentarze: 1
Ciemność, płaszczem z cichego aksamitu,Dom lekko okryła, nocy oddając we władanie,Czas niecierpliwie odmierzając do świtu,Płomieniem świecy ogrzewam swoje trwanie,
Zmęczone oczy przymykam na chwilę,Aby być sam na sam ze swą duszą łkającą,Otwieram je zaraz i nie wierzę, może się mylę,Lecz postać przed sobą widzę tańczącą,
To tylko cień w ognistym blasku,Chwiejne swe istnienie wykreśla na ścianie,I trwa tak, aż do chłodnego brzasku,
Kiedy nawet ślad już po nim nie zostanie,
Światło poranka zapłonie na niebie,Światu dzień nowy i nadzieję zwiastując,Życie cienia bezgłośnie pogrzebie,W ramionach swych jasnych pokój obejmując,
Ja zaś zostanę na swym miejscu nieistnienia,Duszy ukoić nie mogąc mimo jasności,Jutrzenka nie przyćmi mego życia płomienia,Nie stłumi w sercu zamieszkałej żałości,
I właśnie wtedy wypełnia mnie smutne pragnienie,A własne myśli napełniają przerażeniem,Bo chciałbym wraz ze świtem zakończyć istnienie,Tak bardzo chciałbym być cieniem…